Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony, zgadzasz się na ich użycie. OK Polityka Prywatności Zaakceptuj i zamknij X

SPRAWA BARBARY UBRYK PROCES SĄDOWNICTWO 1-4T.1936

20-03-2012, 16:58
Aukcja w czasie sprawdzania nie była zakończona.
Aktualna cena: 149.99 zł     
Użytkownik ikonotheka
numer aukcji: 2188519621
Miejscowość Kraków
Wyświetleń: 34   
Koniec: 23-03-2012 20:00:00
info Niektóre dane mogą być zasłonięte. Żeby je odsłonić przepisz token po prawej stronie. captcha

CZTERY TOMY OPRAWIONE SĄ W DWÓCH KSIĄŻKACH.

AUTOREM KSIĄŻKI JEST JULJUSZ STANISŁAW HARBUT.

OD AUTORA.


Podejmuję wielki i nieiwdzaęeany trud przedstawienia nie¬zwykłej sprawy w dziejach obyczajowości ogólnej, j>ak i kleru świeckiego i zakonnego, której przeinaczenie czy przypadek wy¬znaczył miejsce w połowie XIX w. w Krakowie. Fakt, że miejsce sceny wypadło w Krakowie, nie rwoże w nicżeim szkodzie dobrej, najlepszej opinji tego miasta, inne bowiem większe miasta poza Polska przeżyły w s'wej historii smutniejsze chwile. Owszem wykażę, że Kraków nietylko wyszedł z tej sprawy „obronną rę¬ka'1, ale że w dziejach nietylko kraju, .ale samej ludzkości zło żyl dalszy dowód wysokiej kultury, w tem kultury chrześcijań¬skiej.
Pierwotny tytuł tej piracy miał brzmieć „Barbara Ubryk w mrokach klasztornej reguły, w literaturze i legendzie* a w świetle aktów sadowych., biskupich, prawa i rzeczywisto¬ści", względnie „Z za murów celi Barbary Ubryk", tytuł ten bowiem odpowiadał treści udzielonych, mi d'o badań nauikowych .aktów sądowych, W ciągu opracowywania przebiegu śledrztwa sądowego, ramy pracy coraz więcej rozszerzały się, tak iż z .prze¬widzianych dwunastu rozdziałów powstało później trzydzieści, 1 z dwóch tomów trzy, a wreszcie praca przybrała nóKimlary około pięćdziesięciu rozdziałów i .pięciu tomów względnie tomików. Stwierdziwszy, że sama okrawa i tło wątku akcji zajmuje trze¬cią część pracy, dorasta głównej treści a nawet w pewnych wypadkach i kierunkach nietylko pokrywa się z nią ilościowo*, ale ją i przerasta, dałem pracy tej tytuł właściwy.
Tak ewolucyjnie powstała praca pt. „Mały Rzym".
W pra>cy tej opieram się głównie i przedewszys'tkiem na oryginalnych aktach sądowych, w szczególności tak na aktach niezwykłego w dziejach Krakowa i Kościoła śledztwa, na służ¬bowych aktach personalnych prezydentów, sędziów, prokura¬torów, adwokatów w tym okresie, nadto na archiwaljiach spo¬czywający ch w archiwach krakowskich i warszawskich jak ró wni eż w ar chlwu m sam ego U niw ensy teitu Jagi elio ński ego w Krakowie, a więc na źródłach pierwszorzędnych, ale nadto częściowo na bezpośrednieni badaniu niektórych źródeł ar-chiwialnym w samem archiwum krakowskiego Kowsystorza biskupiego, wreszcie na odnośnej literaturze naukowej, a więc na źródłach ścisłej wiedzy. Na drugieim dopiero miejscu opie¬ram się na literaturze pięknej i obok faktów opartych na tych źródłach zestawiam pozasądowe i pozaurzędowe zeznania bez¬pośrednich i pośrednich świadków zajść w Krakowie', w dal-


szym zaś ciągu przytłaczam przekazaną tradycje a wreszcie le¬gendę. Wszak zresztą sam już w ostatniej dekadzie XIX stule¬cia jako niespełim ■diziesiięcioletni krakowianin olhraicałem się wśród wówczas jeszcze nietylko żywej w Krakowie tradycji, ale i wśród niektórych świadków tych zajść. Przytaczając tradycję lut) legendę, oddzielam ją od faktów stwierdzonych bezpośred-nienii aktami pisanemi, podając to w tekście bądź też w przypi¬sach, na itfGńcu ostatniego tomu tej książki. Pracy tej nie 'zaopa¬truję w odnośniki a to celem uczynienia jej dla każdego bada¬cza jak i czytelnika przyistcipniejszą, przypisy zaś umieszczam1 wedle odrębnej metody naukowej na. końcu tej książki, poda¬jąc tamże odnośne strony książki.
Przy tej sposobności muszę się przeciwstawić postronnym twierdzeniom, jakoby akta Barbary Ubuyk, które- doczekały się zaszczytu umieszczania ich w najcenniejszych zbiorach ąrcM-wiaJnych na samym Wawelu, były tylko małą częścią dawnych aktów, a nawet są tychże przeróbką względnie przekręcony ni ...odpisem, podczas gdy właściwe akta uległy zniszczeniu, wręcz zostały usunięte. Stwierdzam ma podstawie' bezpośredniej, naj¬dokładniejszej znajomości tych aktów i stanu rzeczy, że akta oddane mi przez Prezydjum Sądu Okręgowego a następni© przez Dyi-ekcJę^Archiwuin' Ziemskfeigio- -{ii -Gz&dzkiego) w Kra-kowiie do badań naukowych, są najautentyozmejszem^aktami Msitory-cizinego dziś śledztwa są.doweig'0, co zresizitą maże stwieir- ' dziś nietylko każdy badacz histpryczaiy lub arichiw'isita1, ale przeciętny prawnik sądowy, w szczególności doświadczony sę¬dzia lub adwokat.
Akta te udzieliło mi Prezydjum Sądu Okręgowego karnego w Krakowie do badań w styczniu 1934 r. Na samym wstępie uznałem za pierwsze zadanie a nawet obowiązek zabezpiecze¬nie dowodiu z. tych. aktów,, które przedsięwziąłem osobiście prz ez odpis ywani e w zg I ędni e dos ło wn e pbz epis ywiara e tych aktów obliiciziony-ch przez osobnego urzędnjika sądowego a na¬stępnie przez airehiwfetę na liczbę 880 kart, ołówkiem względnie piórem na rniefj&cu w archiwum sądoweim osobiście prawie co-dzieiń od mima. do 'popołudnia a następnie pnziez przepis;a,niie tych odpisów w mej pracowni nia maszynie pisarskiej do końca roku 1934. A więc pracę zacząłem od samego niejako fizycznego, bardzo żmudnego,, przykrego wysiłku.' W ten sposób osiągną¬łem zabezpieczenie dowodu z aktów sądowych. Ponadto ce¬lem szczególniejszego zabezpieczenia dowodu z tych aktów sprowadziłem fotografa nieznającego języka polskiego w sło¬wie i pdśma o i pr z y jego pomoc y dokonał em iotograficz-nego zdjęcia 33 historyczny-eli pa"iotokołów sądowych, klisze zaś odebrawszy od fotografa, zabezpieczyłem przed okiem cieka¬wych w mej pracowni. W ten sposób starałem się nie zwrócić czyjejkolwiek uwagi na te akta jak i niektóre protokoły są¬dowe a następnie zapobiegłem pokaźnemu rozpowszechnieniu

-odbitek fotograficznych pwz&z, iotogratfa, bo teni nawet nie zda-
wał sobie sprawy z ważności fotografowanych przez s-ieibie
w instytucji państwowej protokołów i poza pracą. zawodową nie
przywiązywał do zdjęć żadinej wagi. Wreszcie dokonałem zdję-
■cia1 foij&gratfi-czińegb jeszcze sześciu dalszych stron protokołu są¬
dowego- Ogółem zatem, zatoezpieczeaiieim dowodu przez wyikoina-
nie zdjęć fotograficznych, otojąłem 39 protokołów sądowych.
Ogólna zaś ilość wszystkich iotografij i ilu'S'l:mcyj we wszyst- .
kich pięciu 'toniach przenosi liczbę, stu. . :■
Dopiero z początkiem r. 1935 mogłem-przystąpić dja właści¬wego opracowania w ten ■ sposób zebranego materjału. Pracę samą wykonywałem w najgorszych warunkach i w .atmosferze wprost półoticjalnych ostrzeżeń, że całe akta zostaną plerwlszago ■ pięknego poranka odebrane i schowane w najniedo-stępniejszy schowek, że dokonane fotograficzne zdjęcia „ulegną urzędowe-,mu zajęciu" przez Władze i ostrzeżono, bym.sporządził odnośne odbitki w czterech egzemplarzach z każdego protokołu i w zala--" kowanych kopertach w czterech bezpiecznych ■miejscach' Kra¬kowa ulokował, co' też rzeczywiście zrobiłem, jakbym dopuszcza! się jakiejś niedozwolonej czynności. Przestrogi ni£. spełniły się, choć były uzasadnione, podobnie jak również proponowano mi druk tej piracy nie w kraju ze względu na grożą,c.ą koniiskatę, alę^zja-granicą. 1 otrzymałem' z,iapiros:zeinie do drukowiania tej ksiąjżki w Bytomiu,, Wiedniu, Pradze, Paryżu, Nowym Jorku i Filadelji. Uznałem jednak, że pracę tę wimienem drukowa-ć tylko w,kraju, że coś przeciwnego byłoby niewłaściwością, druk książki zagranicą mógłbym przedsięwziąć tylko w wypadku nie¬uzasadnionej konfiskaty w Krakowie; nie moigłem bowiem ziro-zumieć jak mogłyby jedne Władze w kraju udzielać mii zezwole¬nie na opracowywanie udzielonych mii do badań aktów, drugie1 zaś ksiaśkę tę konfiskować. Niema najmniejszej podstawy do konfiskaty tej ksiąiżki. Kierując się jednak wsaeliką oetTO^żno-ścią, podzieliłem całą pracę na pięć tomów, z których w dwóch pierwszych niema nic a nic do skonfiskowamia. W ten spoisób asekuruję wydawnictwo i siebie pr^ed ewentualnem! stratami. i szkodaimi. Niektóre bowiem drażliwe ustępy względnie wyra¬żenia podaję dopiero w tomiie czwartym i to w tłumaczeniu ma klasyczny język Cicerona celem nieuiprzystępniania ich treści ogółowi, o ile zezwoJą na to abotwi&jzująice aasady i" -metody naukowe. Książkę dzielę, jak wspomniałem, na pięć tomów, diwa pierwsze ukazują się z druku właśniie w tej chwili, tytułu toimu trzeciego ua^aiztie nie podaję, tom ten ukaże się w marcu 1936 r., dwa ostatnie zaś tj. czwarty pt. „Dzieje grzechu i upadku Bar¬bary Utoryk i piąty pt. „Sąd nad sądem" ukażą się w następnych m Zarazem na tem miejsou dziękuję Prezydjum Sądu Oferęgo-wieigo karnego, jak i DyrekcitL. Archiwum Zienuskiego (i G.pO'dz-

kieigo) w Krakowie za udzielenie mi ąfctów' Barbary Ubryk a ra¬czej -Marji Węiykówmy i sp. do badań naukowych., nadto Pre-zydjum Sądu Apelaicyjnego w Krakowie za udzielenie do tychże badań służbowych aktów personalnych wszystkich prezydentów,, sędziów, prokuratorów z potowy XIX wieku, Ministerstwu Spra¬wi edliwtości w Warszawie za udzielemie mi wyjątkówego zezwo¬lenia nta zbadanie całego więziieinia św. Michała od jego stry-chó'w, poiprzeiz wszystke registratury i archiwa więzienne, wszystkie cele1, aż .dio jego piwnic i podziemi i dokonanie zdjęć fotograficznych. Również dziękuję Jego Magnificencji Panu Rektorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego za udzieleniie mii od¬nośnych aktów do badań w archiwach tego uniwersytetu. Dy¬rekcji Bibljoteki Jagiellońskiej za dostęp do tejże bezcennych' ■zbiorów i umożliwienie ods.zuk.ania białego kruka w postaci' może już ostatniego egzemplarza reguły zakonu PP. Karmelita--nek bosych z r. 1827, Dyrekcji Archiwum Akt Dawnych w Kra¬kowie za udzielenie mi również zbiorów tego Archiwum do> wgiądu, a wreszcie i Konsystoirzowl Metropolita In emu w Kra-kowie za dopuszczenie mnie do Archiwum Biskupiego' i udzie¬lenie niektórych .aktów do badań, które na miejscu w temće Ar-


Z przykrością za:znacz;am mój żal
niia mnie jednak przez Stoli-cę Apostolską w Rzymie i. Oj.ca ■nerała Zakonu 00. Karmelitów i P'P. Karmelitanek bosych tamże do zibadania a choćby częściowego zwiedzenia samego-klasztoru PP. Karmelitanek bosych w Krakowie na Wesołej, niiedopuiszozeinie mnie w obręb klasztoru było i j!est jed¬nak uzasadnione najsurowszą regułą Zakonu i klasztoru. Nigdy ■nicottwierają.ca .się furta klasztorna, stała i iprzedeimna.. za.mkin;iiętia,. Otwiarto ją jeden jtedyny raz od wieków p:rhzeid około■ dwudziestu laity dila jedynego śmieirtełniika., siostr:z:eńca byłej, pirzel-oiżonej tego klasztoru.
Nadto wyrażam żal, że Starostwo grodzkie i Województwo' w Krakowie nie udzieliły mi aktów dawnej dyrekcji policji", aiistrjackiej od r. 1862 do r. 1870 .do wglądu i badań mimo, że-o odszukanie i udzielenie tych aktów wniosłem do tych Władz prośbę ustną przed blisko dwoma laty, zaś pisemną przed przeszło rokiem. Władze te nie udzieliły mi nawet odpowiedzi' ani wyjaśnienia o sposobie załatwienia mej prośby, mimo że-Starostwo grodzkie ustnie zapewniało mię, że akta te zostaną, odszukane i mnie do w:glą^du udzielone. Zdziwienie moje jest .tem większe 1 z tej przyczyny, że Ministerstwo Sprawiedriwoiś€i" w Warszawie moje dwa podania odnośnie do więzienia św. Mi¬chała załatwiło najiprzyehykiiej >z niezwykłą sprawnością i szyb¬kością, każde w przeciągu czternastu dni od daty wniesienia prośby. Wedle udzielonej mi oficjalnie informacji część aktów krakowskiej dyrekcji poloitcjii >z i, 1802—1870 nie zos
:szczona; jak akta te są ważne, diowotM okoliczność, że oibej'-mują oine niektóre listy gen. Margania Lanigiewiciza.
Oświadczam jednak, że wgląd doaiktów sadowych. Barbary "Uibryk zawdzięczam zasadniczo tytko sobie sarniemu, mej pracy i memu narażeniu się dawnym władzom. Akta te bowiem od¬kryłem osobiście w lecie r. 1909 jako askultant ówczesnego sądu krajowego karnego w tegoż registraturzie i uratowałem przed, tak zwa-nem przeskartowaniem ze strofy urzędników tegoż sadu, niezdająeych sobie sprawy ze znaczenia tych aktów, zresztą urzędnicy ci poprzestali na stwierdzeniu, że akta pochodzą ■z przed lat 30, że zatem są już niepotrzebne i zawadzają, a więc nadaj.ą się już do wyrzucenia. Odszukawszy te akta na najwyż¬szej półce registratury wprost wydarłem je odnośnemu urzęd¬nikowi, usiłującemu akta te wyrzucić na ogólną stertę prze¬znaczoną do śmietnika, bezzwłocznie z aktami temi uda¬łem się do ówczesnego wiceprezydenta tego'ż sądu Djo*ni:zego Wcżele P^goirzełskiegoi, który .akta te odebrawszy odemnie, sicho^wał do biurka preizydjia1knął na kiłucz z oświad¬czeniem: „Straszne, akta, oko ludzkie więcej ich nie zotoaozy, te rzeczy bezbożne nie nadają się nawet do przeglądania". Gdy "usiłowałem zabrać głos w tej sprawie, wiceprezydent niie do-p;uścił mnie do sło^wa, poucziają-c mnie o moich obowiązkach -służbowych stowiami: „pan jesteś tylko auskultainteni,, to nie p.ańska rzecz, za jakiekoi wiek dalsze usiłowiania w tym kie¬runku czekałaby pana, klątwa, a 'wl© pan jiak są istrasiZine skutki takiieij klątwy". Po tych słomach w'i'ceiptreizyd:ein,t 'wyjąw!s;zy akta :z biurka ostentacyjnie z trzaskiem zamknął je w żelaznej szarfie prezydjalnej. W ten sposób odprawiony przez bezpośrednią władzę, ni© widziałem Innego dla sprawy tych aktów' ratunku, jak tylko pisemne zawiadomienie o wszystkiem samego ,pi"e-zydjum sądu krajowego w osobie prezydenta Leonairida Łufca-■ szewskiego i prezydjum sądu krajiowego w*y'asiz©go w osobie "Ekscellencjl Witoilda Hausnera. Wniesienie takiego pisma uzna¬łem niietylkO1 za uzasadnione ale i koniecznie, gdyż w najbliż¬szych dniach zjawił się w sądzie u władz prezydialnych osobi¬ście kardynał biskup Jan na Kozielsku Puzyna i za'biegał o od~ ■stąpiienie aktów" Barbary Ubryk archiwum MsŁupiemu w Kra¬kowie. W piśmie mem oświadczyłem, że akta te nie są własno¬ścią sądu krajowego lub jakiegokolwiek innego w Krakowie, :ani nawet ministerstwa sprawiedliwości w Wiedniu, ale całego sądownictwa, zaczem nawet ministerstwo sprawiedliwości nie może temi aktami rozporządzać i odstępować ich władzy kościel¬nej. Za pismo to otrzymałem ustny wytyk ze strony wiceprezy¬denta Djonizego W czele Pogorzelskiego w słowach: „Jak pan śmiałeś wnosić jakiś sprzeciw1 do Jego EikisceMeincj^ pan tu nie .masz nic do mówienia a tem więcej do decydowania, auskultant ma słuchać a. nie fitoaotfawi&ć i t. d. „Pain nie wie, co to za akta, te

aJitą. miał wręcesair Najjaśniejszy Pian w'Wiedniu i sam Ojciec św. Pius IX w Rzymie, a teraz pan chce je przeglądać, pan zwy¬kły auskultat ■sądow^". Dopiero prezydent Łukasz ewski pocie¬szył minii1© w m«m zmartwieniu, bo po przedstawieniu nm prze-■zemnie stanu rzeczy oświadczył mi: „Pan wiceprezydent miał zupełnie rację, niech pan nauczy się tej zasady i dyscypliny, że władza 'przełożona ma zawsze rację a podwładny ma słuchać i paai musi uznawać wszystkie zlecenia swej władzy za dobre i je wykonywać. Poniesio-na. stratę wynagrodzę jednak tpainu sam w ten sposób, że wezmę pana w najbliższych dniach jako pro¬tokolanta, w asyście, jakiej udzielę z przedstawicielem prokura¬tury wizytatorowi więzień' z ministerstwa sprawiedliwości w Wiedniu, który zjedzie tutaj i panu okażę w tem więzieniu cele, związane z historją Barbary Utoryk". I rzeczywiście też do-stąpiłem tego zaszczytu i! w .czasie wspomttianiąj wizytacji, która w kilka dni później miała, miejsce w więzieniu św.'Michała., peł¬niłem czynności jednodniowego protokolanta względnie sekre-, tarza prezydenta, sądu krajowego w Krakowie.
Po roku 1909 uważano w krakowskim sądziie krajowym karnym akta Barbary Ubryk za, skazane na. stos i znlsiziezenie. Wypadek, -jadniak ze stycznia.-! 934 r. wykazaił, że akta tajemni-czej tragedji klasztornej zostały należycie przechowane.
■ Bezpośredniemu stykaniu się % inteligentnymi świaidkamiż-tych niedawnych czasów, zajść i wypadków zawdzięczam nie-jediną ważną wiadomość i udzielona mi olo wiaidoanościi szcze¬góły powtarzam w tej książce, odtwarzani, względnie stajam się je odtworzyć, czasem z pewneini z^strzeż&nidsni. W całej-mej pracy kieruję się wyłącznie bezstronnością, obiektywizmem . _tak w rzeczach kościelnych, klasztornych, religijnych, jak spo-łeoznycłi a nawet narodowych, t&m wię^cej, że daleki mi1 jeisif wszelki klerykalizm jak i antyfclerykalizm, na€jonaii'z,m, fana¬tyzm, jak i indyfei-entyzm.
Pracę tę podjąłem sam bez pomocy lub współpracy innych b:a takiej, pomocy, ta;k tetż pisząc to Kraków, w wi-ześiiiu 1935 roku.


SPIS RZECZY.


Tom pierwszy. .
Noiwe dzieje starego miasta.

Str.
I. U źi-ódeł czystych i zmąconych . 3
II. Mury i ludzie — blaski ii ciernie .... 20
III. KJnafeóiw jajko stolica biskupia,. — Duchowieństwo 62
IV. Bisikup Antoni Jiinosza Gałecki, hrabia, rzymski. —
StosniaieilŁ państwa do Kościoła .... 81
V. Kis. Zygmunt Kśawefry Nałęcz GoJjaai. — Walka
o srząd dus,'z 9S
VI. PioiLski Karmeil.
1) Klaszitoir OO. Kaofmelitóiw bosych w Krakowie
i C'Zeirmy. — Walka, o duszę oztowi-eka '. . 103 S) KJais!zto,r PP. Karm^iliitainek tooisycłi w Krakowie.
A) Walfca o dus^ę kotoieity 129
B) Św. Teiretsa, jiej reiguła i w^iwnętinzn© urzą-
• di2jeini.e kla,s:ztoiru 146
3) Karmelici boisi a „^Moraacłuomiaohjia" Ignaiceigo
Kiraisiloklegio 164
VII. Unilweirsytet 175
VIII. Władze admfcnjiistraicyjTie 197
IX. Temóidia,.
1) SadowinTctwo. —■ Sąd krajowy wyiissizy i j^g-o
preiziyid.effici 209
2) Sąd krajowy karny. — 3) Prokuratura. — 4) Pa-
] ostra. — 5) Z za kulis Temldy .... 223
X. Michał Baiłucki 244


Tom drugi.


Zbrodnia aniołów. (Z za mułów celi Barbary Ubryk).

I. Plama na słońcu. — Zarzut zbrodnii z § 93 ustawy
karnej 3
II. Pueiri nos iudiica,n,t 11
III. Sędizia Meidcizy dr. Władysław Zytgmunt Gebhardt 15
IV. Kraikowiski Sherloick EDoilnues 24

Str.

V. SęicMa ^edczy u biskupa,
VI. W celi czy w kaami Bairibcary Ubryk. — Biskup, kra¬
kowski pi-aecdjwBte^fia siię izłu
VII. iBierws'zy proitok'0'ł solowy .
VIII. Drugi są^dotwio lekainsklich . ■ . -
IX. Czy da sd'ę dzisiaj oiznacizyć mielce celi Barbary
Ubryk? .

83 87 91

Z ambon kilku krakowskich kościołów padł zakaz czytania książki o Barbarze Ubryk nawet w ramach ,,Małego Rzymu". Są¬dzę, że zakaz ten padł dorywczo bez wiedzy wyższych władz ko¬ścielnych, padł jedynie z przyzwyczajenia. Dotychczas bowiem wszystkie książki o Barbarze Ubryk, o ile nie miały swego „impri-matur", znajdowały się na indeksie, lektura ich była zakazaną a władze ainstrjackie zgodnie z obowiązującym konkordatem nie pozwalały na drukowanie tych książek w granicach dawnych Austro-Węgier, Książki te drukowane zagranicą przemycano do dawnej Galicji, gdzie od czasu do czasu ulegały one konfiskacie, zarządzanej przez prokuratorię a orzekanej przez sądy.
Fabuła przeważnej części tych powieści i opowieści była wprost zmyślona i z palca wyssana, niezgodna nawet z notorycz-nemi faktami. Inne znów tu i ówdzie przytaczając prawdziwe oko¬liczności, znane ze śledztwa sądowego, którego pewne szczegóły mimo wszystko doszły do publicznej wiadomości, przedstawiały jednak nieraz owe prawdziwe fakty w lagodniejszem świetle, niż w rzeczywistości. Uderzający tego przykład daje nam zestawienie faktów zaczerpniętych z aktów sądowych z tradycją i ilustracją w tomie II-gim str. 61, jako tej tradycji wyrazicielką. Ilustracja ta przedstawia stan rzeczy w świetle korzystniejszym dla kla¬sztoru, niż sama rzeczywistość i aikta sądowego śledztwa.
Wszyscy usiłujący przedstawić sprawę Barbary Ubryk na¬wet z neutralnego, bezstronnego stanowiska historji, spotykali się z gwałtownemi atakami i szykanami ze strony potężnego stron¬nictwa konserwatywnego i klerykalnego, starającego się samą Bar¬barę Ubryk i jej sprawę zbagatelizować a nawet ośmieszyć. Z po¬mocą tym stronnictwom starała się zresztą przybyć nawet i sama nauka w postaci broszury krakowskiego uczonego Stanisława Tomkowicza pt. „Prawda o Barbarze Ubryk". Za wszelką cenę, starano się nigdy nie dopuścić do zupełnego wyświetlenia całego stanu rzeczy. Zresztą książka moja w rzeczywistości stała się książ¬ką przedewszystkiem o Krakowie jako Małym Rzymie XIX wieku,

w małej zaś dopiero części swych rozdziałów i treści zajmuje się dotąd osobą samej Barbary Ubryk.
Sama sprawa Barbary Ubryk staje się tylko fragmentem, wprawdzie najsilniejszym, ale fragmentem dziejów Krakowa, Małego Rzymu i jego instytucyj w połowie XIX wieku.
Dzisiaj wobec odkrycia autentycznych aktów sądowych o Barbarze Ubryik i udzielenia przez władze zezwolenia na bada¬nie tychże, nie czas na zakaz czytania książki opartej na tych aktach. *) **)

Jak w ciągu pracy nad I i Il^gim tomem- tej książki, tak i w ciągu pisania jej IH-go tomu natrafiałem na największe trud¬ności ze strony tych, którzy życzyli sobie zatajenia dokumentów, stanowiących rzekomo tajemnicę dziejów duchowieństwa. Nie wolno mi bowiem eskamotować i zatajać tak aktów jak i poszcze¬gólnych dokumentów. Zła nie zwalczy się przez ukrywanie go, ale tylko przez zademonstrowanie go na przykładzie, analizę, dia¬gnozę a wreszcie przez wskazanie lekarstwa i sposobu użycia go, tem więcej, że sami biskupi mieli tylko ograniczoną wobec ducho¬wieństwa władzę a przecież słuszne zażalenia parafjan na złych proboszczów i i. nieraz nie odnosiły skutku, gdyż biskupi dawali większy posłuch podwładnym duchownym, nie zaś nieraz rzeczy¬wiście pokrzywdzonym biedakom.
Zresztą książkę tę zadedykowałem pamięci Ignacego Kra¬sickiego, księcia biskupa warmińskiego, późniejszego arcybiskupa gnieźnieńskiego, przedewszystkiem jako autora „Monachoma-chji", jakkolwiek cel mój jest inny, niż tego biskupa. Jego celem była satyra, moim przedstawienie prawdziwych faktów; on od¬krywał tylko mniejsze wady zakonników w pierwszym rzędzie w klasztorze w Gzerny i Berdyczowie a przemilczał o wiele waż niąjisze wady i błędy zakonników. Zresztą odkrywam błędy nie-tylko wśród duchowieństwa, ale i w sądownictwie. Tom ten jest właściwie tylko dalszym ciągiem wątku II tomu, a więc dalszym ciągiem. ,,Zbrodni aniołów" a całej tej książce mo'żnaby dać rów¬nież dobrze tytuł: „Kapłani i sędziowie".
Kilku tym duchownym zaś z ambon zakazującym czytania tej książki odpowiadam: Pisząc tę książkę spełniam dobry uczy¬nek, kierowany tylko jaknajlepszą intencją. I będąc najzupełniej trzeźwym a żadnym mistykiem, wierzę, że do pracy i w pracy tej prowadzi nnnie Opatrzność. Bo przecież do niedostępnego Archi¬wum Metropolitalnego w Krakowie, kryjącego największe pisane tajemnice Kościoła w Polsce, nie tak łatwo — a było to w czasie pisania II tomu — dostałem isię. Wprowadzający mię na próg

Archiwum dostojnik Kościoła podniósłszy w górę groźnie klucze od tego skarbca jakby miecz gorejący, zapowiadający mi niebo albo piekło, oświadczył: „Z brudów nie rofoi się historji". Że hi-storję piszę przedewszystkiem z rzeczy pięknych i najpiękniej¬szych, przyświadczyć mi może w samem niebie imiennik św. Pio¬tra, Piotr Wysocki, w czyścu obaj Józefowie, ChJopicki i Bem, zaś w piekle sam naczelny prokurator ongiś Najwyższego Sądu Kry¬minalnego w Warszawie, Eugenjusz Aleksander Poklękowski; że jednak złe nieraz samo cisnęło się pod pióro, to trudno. Otóż w progi Archiwum Biskupiego prowadziła mię niezawodnie sanna Opatrzność wprost za rękę, bo skoro rozwarły się ciężkie wrzecią-dze i zaledwie stanąłem pierwszą stopą wewnątrz sali archi¬walnej o silnie zakratowanych oknach, pierwszy rzut mego oka wśród tych ogromnych stosów aktów kościelnych padł na prawo od wejścia na tuż przy drzwiach, jakby dla mnie umyślnie przy¬gotowane, w nagrodę za mój trud, dwa wielkie fascykuły aktów, złożone na półce, zawinięte w papier szary z napisem na grzbiecie: ,.Wizytacje biskupie w klasztorze P. P. Karmelitanek bosych na Wesołej od r. 1812". Cud? Bo przecież ludzie i patrjarchowie Sta¬rego i Nowego Testamentu nazywali nieraz takie drobiazgi cudem. A mnie w cichości serca o te właśnie, a nie inne akta chodziło. Gdy prowadziła mnie sama Opatrzność, przeciwnie dostojnik Ko¬ścioła czynił ani wielkie trudności i w dalszym ciągu, ibo oświad¬czył, że te akta odda mi do badania dopiero po osobistem prze¬glądnięciu tychże i wręczy mi je po zibadaniu ich treści i zastano¬wieniu się, czy mogę te akta czytać lub nie, a więc potraktował mię jak cenzor, dając mi wreszcie po tygodniu oba iascykuły z oświadczeniem: ,,Wszystko przeglądnąłem, nic w nich niema". Dostojnik Kościoła nie postąpił zatem w myśl wskazań nauki, kie¬rując się jedynie potrzebami własnej polityki. Czyż bowiem akta podobne, najpierw skontrolowane przez interesowanego w pew¬nym kierunku kapłana mogą dać pożądaną gwarancję naukową? Sądzę, że nie. Otóż Opatrzność wskazała mi z miejsca najważniej¬sze w mych badaniach akta kościelne i wykazała mi również że z nich bardzo imało mogę się dowiedzieć, o wiele mniej, niż z aktów sądow3'ch, że wiedza w nich zawarta jest ułomna i ogra¬niczona, w aiktach tych bowiem znalazłem zaledwie okruszynę przyczynku do aktów sądowych.

A na podobne trudności natrafiłem i ze strony samego Pana Prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który wreszcie gdy do archiwów prezydjalnych dopuścili mnie, jeden z Wiceprezesów i dwaj referenci prezydjalni, aprobował ich postanowienie. Zresztą jeden z tych referentów, sędzia apelacyjny wręczając mi do bada¬nia część aktów będących obecnie przedmiotem treści Hl-go to¬mu tej kisiążki, oświadczył: ,,Darzymy pana największem zaufa¬niem i dlatego pan jest pierwszym i jedynym w dziejach naszego sądownictwa, któremu oddajemy do dyspozycji nietylko akta Bar¬bary Ubryk, ale i akta służbowe personalne a nawet i dyscypli¬narne wszystkich dawnych prezydentów, prokuratorów i sędziów a pan niech nie liczy się z nikim i z niczem, lecz pisze całą prawdę".
A więc w dalszym ciągu w ślad za prokuratorem, sędzią śled¬czym i wszelkiemi dostępnenii mi aktami sądowemi, piszę całą prawdę według mej najlepszej wiedzy i mego sumienia, mając na celu przedstawiejnie prawdziwego stanu rzeczy z uwzględnieniem żywej dotąd tradycji.
Żałuję, że nie rozporządzam aż dotąd zupełnym materjałem pomocniczym w sprawie Barbary Ubryk i że część aktów po¬mocniczych wprost ukrywa się przede inną, jak i przed samem Archiwum Ziemskiem w Krakowie. Ukrywa się cały fascykuł aktów ministerstwa sprawiedliwości w Wiedniu z r. 1869/70, obejmujących wskazówki i wytyki czy też nagany, udzielone przez to ministerstwo niektórym organoim sądowym za błędy i zanie¬dbania popełnione w toku niezwykłego śledztwa. Akta te spo¬czywają od tego czasu aż dotąd w żelaznej ogniotrwałej kasie ga¬binetu dawnych prezydentów sądu krajowego wyższego a obecnie prezesów Sądu Apelacyjnego w Krakowie, przekazywane przez nich każdemu następcy ciepłą ręką z obowiązkiem zachowania ich w najściślejszej tajemnicy. Na mój osobisty urgens w r. 1934 niestety Prezes Sądu Apelacyjnego więcej interesował się tem, skąd mam tak dokładne wiadomości o zawartości tego skarbca, niż samą potrzebą zbadania samych aktów. Przeciwnie Pan Pre¬zes Sądu Apelacyjnego przyrzekając polecenie wyszukania tych aktów dla mnie najpóźniej do 15-go września 1934 r., aktów tych nie udzielił mi dotąd, oświadczając wreszcie: ,,Narazie nie mam czasu, zresztą to nie należy ściśle do sprawy Barbary Ubryk a łri-storja może się obejść bez tego, czy ktoś w tej sprawie otrzymał od ministra jaki wytyk". W ten sposób Pan Prezes Sądu Apela-

cyjnego nie załatwił danej sprawy zgodnie z obowiązującemi przepisami a samej sprawie nadał swem postąpieniem jeszcze wię¬cej cech tajemniczości. Pan Prezes Sądu Apelacyjnego postąpił odjmiennie, niż wspomniany poprzednio sędzia apelacyjny i w do¬datku niesłusznie, gdyż ukryte akta będące tylko archiwaljami, mogą być bardzo ważnemi dla całej sprawy. Akta te są niezbędnie potrzebne do zbadania prawdy formalnej i materjalnej, a badania takie mogą nawet doprowadzić do ustalenia, czy owe wytyki lub nagany były uzasadnione albo nie. Wytyki a nawet nagany nie uwłaczają przecież dawnemu sądowi ani żadnemu z owych sę¬dziów, jak nie ubliżają żadnemu sądowi ani sędziemu rekursy, odwołania, apelacje, kasacje wytykające sądowi względnie sędzie¬mu lub trybunałowi nieraz najisłuszniej wielkie błędy i omyłki wyroków, uchwał, postanowień i t. p. Zawiadomiona przeze mnie o stanie rzeczy Dyrekcja Archiwum Ziemskiego w Krakowie inter-wenjowała w tej sprawie u Pana Prezesa Sądu Apelacyjnego, lecz bezskutecznie, (mimo że wszystkiemi temi aktami może rozporzą¬dzać tylko Archiwum Ziemskie nie zaś Prezydjum Sądu Apela¬cyjnego. Prezydjum Sądu Apelacyjnego nie może wkraczać w nie¬swoja, obcą sobie dziedzinę, bo w tym wypadku już tylko w dzie¬dzinę nauki. Archiwalja sądowe z r. 1869/70 mogą i powinny znaleźć się tylko w przechowaniu archiwów państwowych, nie zaś sądowych tem więcej, że archiwami temi nikt nie opiekuje się; archiwalja te nie mają osobnego pomieszczenia, zajmują tylko w Sądzie miejsce; nikt ich nie segreguje, kwalifikuje, numeruje ani nie obejmuje ich rejestrami i indeksami, a niektóre mogą łatwo zaginąć, jednem słowem archiwalja te winny znaleźć się czemprę-dzej na właściwem miejscu t. j. w Archiwum Ziemskiem w Krako¬wie i we właściwych rękach, a więc w rękach zawodowych archi¬wistów.
Dlatego też na tej drodze zwracani się do Pana Ministra Wy¬znań Religijnych i Oświecenia Publicznego z prośbą, by raczyt wszystkie pozostałe archiwalja z przed lat trzydziestu a przy¬najmniej resztę aiktów, odnoszących się do sprawy Barbary Uforyk przekazać Archiwum Ziemskiemu, jako jedynie i wyłącznie powo¬łanemu i uprawnionemu do przechowywania archiwaljów i.roz¬porządzania niemi
autor.
Kraków, marzec ■— lipiec 1936 roku.


SPIS RZECZY.
:

Tom trzeci:

Przekleństwo złego czynu.

Str.
Od autora 3
CZĘŚĆ PIERWSZA:
Bunt li
I. Trzeci i czwarty dzień u Barbary Ubryk 13
II. Kosmopolityczna rewolucja krakowska. „Czerwony ksią¬
żę" — Adam Chmielowski 17
III. Próba buntu klasztoru przeciw biskupowi krakowskiemu 46
IV. Historja mistrzynią i nauczycielką 50
CZĘŚĆ DRUGA:
Rachunek sumienia 65
I. Z klasztoru do więzienia _ . 67
II. Sędzia śledczy w Krzeszowicach. Tradycja czy łapówka?
Rewizja sądowa na folwarku w Siedlcu i w klasztorze
w C^ern y 69
III. Rewizja sądowa i policyjna w klasztorze P. P. Karmelita¬
nek bosych w Krakowie 105
IV. Z tajemnie więzienia św. Michała 109

1. Za kratami więzienia pospolitego . ' 109
2. Modlitwa szpiega 140
3. „Dziesiąty Pawilon" 142
4. Zły duch Krakowa . . . . . . . . . . 155
5. Most westchnień. Brutalny protest przeciw karze
śmierci . . . 160
V. U szczytu tragedji 166

224
VI. Na okopach św. Trójcy. Advocatus diaboli. „Św. Mikołaj" ze Smoczej ulicy .
CZĘŚĆ TRZECIA:
Ksieni klasztoru ...... i9>
I. Marja Wężykówna . . . ■ • • ■ •■.:,-'• ■ 195
II. Klątwa , 2O2
CZĘŚĆ CZWARTA:
Błogosławieństwo dobrego czynu , ■ 209
Niezwykły modlitewnik ziemi krakowskiej . . . ' v . • 211




Jak dotąd w drugim i trzecim tomie .,Małego Rzymu''*) idąc śladami prokuratora i sędziego śledczego doszedłem do najważ¬niejszego wątku śledztwa, tak w tym tomie dochodzę po nitce do właściwego już kłębka, do wszystkich tajemnic życia nieszcz꬜liwej zakonnicy i tu przedstawiam całe jej życie od dalekiej ko¬lebki poprzez najmłodsze jej dziecięctwo i panieństwo a wreszcie klasztor i jego straszną celę aż do jej mogiły na krakowskim cmentarzu. Z metody śledczej dedukcyjnej przechodzę do metody indukcyjnej. Tom ten można czytać i traktować jako odrębną ca¬łość niezależnie od poprzednich tomów. Stanowi on jakby osobną

książkę.1') W przedstawieniu nad wyraz ciekawej a dotąd najzu¬pełniej nieznanej biografji krakowskiej zakonnicy sięgam do aktów sądowych, gminnych dokumentów magistratu węgrow¬skiego, aktów archiwum krakowskiego konsystorza biskupiego, pozasądowych zeznań świadków, nadto do tradycji, tej skarbnicy najpiękniejszych wspomnień, jak i nieraz do legendy.
Już dzieckiem mieszkając w ostatnim dziesiątku lat XIX wie¬ku w Krakowie tuż w7 najbldższem sąsiedztwie Wesołej, przeby¬wałem w atmosferze żywych jeszcze wspomnień miejscowych o tej nieszczęśliwej zakonnicy, a wspomnienia te były silniejsze wów¬czas ze zrozumiałych przyczyn, niż wszystkie inne. Bez wątpienia należały one. wtedy do najsilniejszych w Krakowie. Były tak silne, że nawet po śmierci nieszczęśliwej wstrząsały umysłami nie-tylko krakowian, ale i całego kraju i zagranicy. Później w okre¬sach wakacyjnych poznałem w byłem Królestwie Polskiem dwie osoby w podeszłym wieku, znające osobiście i pamiętające Bar¬barę Ubryk z czasów przed wstąpieniem do krakowskiego klasz¬toru. Nazwiska niektórych osób, od których czerpałem wiadomo¬ści poza wiadomościami pocbodzącomi z archiwaljów, literatury naukowej i pięknej, podam na końcu książki w przypisach tuż po
wykazie bibljograiji.
Wiadomości do biograf ji Barbary Ubryk czerpałem iiietylko w Krakowie, ale w samej Warszawie, na Podlasiu w Węgrowie a pod Krakowem w Minodze i Ojcowie. W zbieraniu szczegó¬łowych informacyj o Barbarze Ubryk napotykałem! nieraz na makabryczne trudności. Niesamowifość i makabryzm tych trud¬ności ilustruje wrymownie mój oisobisty wywiad o Barbarze Ubryk w jej rodzinnem mieście, w Węgrowie, w którym aż, dotąd „stra¬szy" duch jej i TwTardowskiego.
W Węgrowie byłem dwukrotnie a raczej trzykrotnie. Po raz pierwsizy przed kilkunastu laty przy sposobności badania w po¬bliskim Sokokrwiie biograf ji straconego na środku miejscowego rynku uczestnika powstania styczniowego, księdza Stanisława Brzóaki, a później raz a raczej dwa razy. Za pierwszym razem nie interesowałem się czynnie sprawą Barbary Ubryk, później zaś już dokładnie badałem wszystkie szczegóły, odnoszące się do niej i da jej rodziny.

Następnym razem podążyłem do Węgrowa uzbrojony w list polecający z Warszawy do najstarszych mieszkańców Węgrowa. Dreszczem, jaki przeżyłem za ostatnim moim pobytem w Węgro¬wie, dzielę się z Czytelnikami.
Informatorzy moi przeważnie w niesłusznej obawie represyj religijnych na wypadek ujawnienia ich nazwisk, za udzielanie informacyj o Barbarze Ubryk, -zastrzegli sobie bym ich imion i na¬zwisk nie podał aż do końca ich życia. Obawa ta niesłuszna, gdyż żaden duchowny takiemu informatorowi nie odmówiłby napewne pogrzebu chrześcijańskiego. Ale trudna walka z tego rodzaju psy¬chozą. Niemniej jednak danego zobowiązania dotrzymuję i na¬zwisk niektórych informatorów węgrowskich nie ujawniam.
Oto przytaczam fragment udzielonej mi przez jedną z wę¬growskich staruszek informacyj: „Czy był pan w kaplicy Twar-dowskiego?... Sprawa Barbary Ubryk pozostaje w ścisłym związ¬ku z histor ją Twardowskiego i dlatego ich oboje losy złączyły z Wę¬growem... Jestem katoliczką wierzącą i praktykującą, do dyskrecji w tej sprawie zmusza mnie obawa represyj religijnych, od|mó-wienia mi pogrzebu chrześcijańskiego. Nie chcę tego. Udzie¬lam panu informacyj tylko wyjątkowo ze względu na pole¬cenie z Warszawy, jak i dlatego, że pan przyjechał z samego Kra¬kowa. Byłam tam tylko raz w życiu w lecie r. 1869. z siostrami Barbary Ubryk u niej w szpitalu św. Ducha, bo w tym roku przebywałam w gościnie u krewnych w Granicy, skąd jej siostry zabrały mię do Krakowa. Wtedy po raz pierwszy i ostatni w życiu zobaczyłam ją na własne oczy, inną niż w wszystkich opowiada¬niach moich rodziców, dziadków i innych osób. i t. d.". Informa-torka oświadczyła, że będąc jeszcze bardzo młodziutką, uważała Barbarę Ubryk zgodnie z początkową opinją mieszkańców Wę¬growa za świętą a conajmniej błogosławioną i prosiła ją nawet w Krakowie o błogosławieństwo a raz potem w węgrowskim ko¬ściele modliła się do niej jako świętej. Dopiero później zmieniła to mniemanie, gdy dowiedziała się, że Barbara Ubryk nie została policzoną w poczet świętych lub błogosławionych, ale przeciwnie pamięć jej wielkim grzechem obciążono, zakazano o niej mówić podobno nawet pod klątwą a spowiednicy odmawiali rozgrzesze¬nia tym, którzy czytali książki o niej. W tajemnicy jednak dowie¬działa się od osób naj wiarygodniej szych, że Barbara Ubryk padła ofiarą omyłki ze strony zakonnic, zakonników a nawet ze strony

księdza przeora i Stolicy Apostolskiej. Barbarę Ubryk znali jej rodzice jeszcze jako dziewczynkę osobiście i to bardzo dobrze, są¬siadując bezpośrednio z jej rodzicami i z nią a nieraz całe wieczory spędzając na wspólnych rozmowach. Pokolenie Ubryków wymarło zupełnie zdaniem zabobonnych pod wpływem klątwy na nich rzu¬conej, której jednak nikt nigdy i nigdzie na nich nie rzucił. 0 nie-słusznem a krzywdzącem uprzedzeniu niektórych do nieszczęśli¬wej świadczy fakt, że jedną z żyjących dotąd staruszek miejsco¬wych, obłąkaną, nazwano celowo przed laty „Ubryśką" i nazwa ta do niej przywarła, jakkolwiek owa staruszka nigdy z Ubrykami nie była spokrewnioną ani spowinowaconą i nic z tem nazwiskiem niema wspólnego.
A oto noc strachu i zgrozy, jaką w mieście Twardowskiego przeżyłem. Z braku hotelu nocowałem w starym, stojącym pustką domu, w którym wedle sekretnych zapewnień przewodnika stra¬szy. Pozyskawszy zaufanie przewodnika, dowiedziałem się, że w domu tym straszy nie kto inny, jak tylko sam Twardowski i Barbara Ubryk i że mnie niezawodnie ukażą się .w nocy, skoro w ich sprawie tu zjechałem. Z powodu braku łóżka położyłem się na noc na ogromnym stole, wysłanym świeżem sianem. Miarą mojego strachu, (lęk jest każdemu człowiekowi wrodzony) jest fakt. że włożyłem pod głowę nabity browning z magazynkami
0 czternastu nabojach, przygotowany na każdą zaczepkę —niema
bowiem na świecie człowieka zupełnie odważnego — poczem da¬
łem nurka pod kocyk i z miejsca zasnąłem. Późno w nocy obudził
mię trzask okiennic i skrzyp podłogi. Wpatrzywszy się wokoło
1 nic nie dostrzegłszy w oknie ani w izbie, stwierdziłem na zegarku
godzinę: za kwadrans dwunasta. A więc już zaczyna straszyć! Go
to dopiero będzie za ów kwadrans. Zeskoczyłem ze stołu do okna,
otworzyłem je, ale nikogo i nic nie dostrzegłszy na dworze, zam¬
knąłem okno z powrotem, ubrałem się i z zaświeconą lampką
w ręku obszedłe.m wszystkie izby. I tu nic podejrzanego nie do¬
strzegłem. W sieni jednak zauważyłem drabinę, prowadzącą na
strych. Ha! Może strachy zaczaiły się na strychu. Umocowawszy
zatem dolną część drabiny w zepsutej podłodze, przyświecając so¬
bie lampką powoli wydrapałem się na wierzch. W tej chwili po-
słysizałem nad głową łopot i świst powietrza. Rozglądnąwszy się
spostrzegłem, że to nietoperz na widok światła zerwał się ze stry¬
chu i przez sień a następnie przez nieosziklony nad drzwiami sieni

otwór wyleciał na szeroki świat. A więc — pomyślałem — jest tu gniazdo nietoperzy, zatem będzie tu gdzieś i sam Twardowski. Ze szczytu drabiny rozglądnąłem się w świetle podniesionej w górę lampki wokoło i nic nie dostrzegłszy, zobaczyłem jednak na środ¬ku strychu wielki, szeroki komin i posłyszałem za nim szelest. Należało więc skontrolować sam komin i jego sąsiedztwo, bo przecież w takich miejscach najczęściej przebywa djabeł. Podsze¬dłem zatem ostrożnie przed komin, otworzyłem blaszane drzwiczki kominowe, by djabłu ułatwić wyjście naprzeciwko mnie, lecz nic nie znalazłem w środku krom mnóstwa sadzy. Jednak zrobiwszy krok naprzód poisłyszałem najwyraźniej skrzyp kogoś czy czegoś, cofającego się jakby przedemną za dalszą ścianę komina. Sam bla¬dy ze strachu, jak wszystkie owe ściany komina, to znów czer¬wony jak wystające z niego cegły — czułem chwilami uderzające we mnie płomienie, ■— posuwałem się przed siebie, ale też i skrzyp ustępował krok w krok przedemną, cofając się za następne ściany. Jeszcze więcej wystraszony rozpocząłem pościg nieznanej mi isto¬ty dokoła komina, dokonując nagle nawet manewru ,,w tył zwrot" pragnąc przychwytać z przeciwnej strony wymykającą się z mo¬ich rąik ową istotę. Lecz trud mój okazał się daremnym. Ochło¬nąwszy nieco, doszedłem do przekonania, że to chyba tylko mój strach ma wielkie oczy, a skrzypienie było zwykłem skrzypie¬niem podłogi wywołanem przez moje po niej stąpanie. Doznawszy takiego zawodu ostrożnie zszedłem po drabinie na dół, korpusem jednak i głową ustawicznie zwrócony ku strychowi. Zszedłszy na dól, obszedłem jeszcze raz wszystkie izby dokładnie i nigdzie nie znalazłszy śladu jakiegokolwiek ducha Twardowskiego lub Bar¬bary Ubryk, wróciłem do prowizorycznej sypialni, gdzie posły¬szawszy skrzypienie podłogi i ścian, skoczyłem na improwizowane łóżko, zanurzyłem się w sianie, dałem nura pod koc i ze .strachu twardo zasnąłem.
Obudziło mnie dopiero rano wschodzące wysoko na niebo słońce. Teraz dopiero w zupełności zrozumiałem, że trzask okien¬nic, świst w kominie pochodziły od wiatru, jak i skrzypienie po¬dłogi i ścian na dole i na strychu wywołałem sam, chodząc tu i tam. A więc zwykłe fizyczne, a nie żadne nadprzyrodzone zjawi¬sko. Rozczarowany niepowodzeniem sprawdziłem z przykrością, że niestety mimo moich oczekiwań i pragnień ani Twardowski ani też Barbara Ubryk nie wyszli na moje powitanie. Właściciel domu

zaś, który właśnie nadszedł, dowiedziawszy się już w międzycza¬sie o celu mego przybycia do Węgrowa i jego domu, zastrzegł so¬bie wśr-ód lamentów, bym nawet nie ważył się nikomu wspomnieć, gdzie nocowałem, gdyż fakt podobny i pogłoska o .straszeniu w je¬go domu, spowodowałyby niechybnie potrzebę poświęcenia domu i zniżkę wartości tego objektu, którego pragnie pozbyć się za wszelką cenę.
Tyle więc czasu, zabiegów i strachu kosztował mię mój krótki ostatni pobyt w Węgrowie. Opowiadania moich informatorów wplatam w życiorys Barbary U'bryk, oświadczam jednak, że szczegóły tych opowiadań z wyjątkiem sprawy Twardo wskieg o nie są dla samej sprawy istotne, lecz służą raczej do podmalowa-nia ogólnego tła stając się częścią barwnej kanwy całego wątku.
Na tej kanwie jak i na najrealniejszych aktach i dokumentach urzędowych snują się niezwykłe koleje, historja, jakby powieść życia bohaterki całego eposu i jego największego fragmentu, tra-gedji klasztoru *).
Sprawę Barbary Ubryk usiłowano, jak w jednej z bajek A. Mickiewicza, ziarno, zdławić, zakopać w rowie, nakryć ziemią, przybić kopytem, by znikła, przepadła na wieki, choćby wraz z nią miało zaginąć to, co było i jest w tej sprawie najpiękniejsze.
Obok urzędowych wiadomości wzbogacony i niezbędnemi pozasądowemi zeznaniami świadków, tradycją a nawet legendą, ze „Zdrowaśką" iza dusze Twardowskiego i Barbary Ubryk, opu¬ściłem imiasto dawnych wierzeń, czarów i guseł, a dziś najpięk¬niejszych tradycyj, Węgrów.
Węgrów -— Warszawa — Minoga —- Ojców — Kraków wrzesień J9.'i(> — sierpień 1937 r.
autor.


SPIS TREŚCI IV CZĘŚCI „GRZECH BARBARY UBRYK”:


I.
WĘGRÓW: *) ŚWIĄTYNIA I STOLICA SZATANA. Zwycięstwo kościoła parafjalnego nad Lucyperem.

II.
LATA DZIECIĘCE I DZIEWCZĘCE ANNY UBRYKÓWNY.

III.
PRAWO I HISTORJA MIŁOŚCI.

IV.
PASTERKA - PENSJONARKA I ORGANISTA. SYN MARNOTRAWNY. MODLITWA PAŃSKA.

V. W KLASZTORZE P. P. WIZYTEK W WARSZAWIE.

VI.
W KRAINIE UŚMIECHU, RZECZYWISTEJ POEZJI I BAŚNI.

VII.
ŚLUBY KAWALERSKIE.

VIII.
W KRAKOWIE W OBERŻY PRZY ULICY FLOR JARSKIEJ.
SĄD PARYSA. PRZED FURTĄ KLASZTORU P. P. KARMELITANEK BOSYCH.

IX.
ORGANISTA KRZYWDA W MINODZE.

X.
I
KSIĄDZ, NAUCZYCIEL I DWÓR.
PRZYPOWIEŚĆ O SUFRAGANIE I -PLEBAŃSKICH JAŁÓWKACH, KWIATULI I KRASULI.

XL
WESELE W OJCOWIE
i „DZIURKA HANUSI".

XII. HAJŻE NA ORGANISTĘ!

XIII. „CHRYSTE! PRZEBACZ MU'


SPIS ILUSTRACJI:


Historyczna brama boczna kościoła N. P. Marji oid strony kościoła św. Barbary.


Części średniowiecznej kuny po obu stronach bramy.
U góry kajdany o średnicy 17 c Ryinku głównego.
Vi dołu takież kajdany >o średnicy 13 cm. od stromy kościoła św. Barbary.

Biskup Antoni Juiiosza Gałecki, hrabia rzymski.

Ks, Zygmunt Goljain.

Klasztor 0. O. Karmelitów bosych i kościół św. Michała w Krakowie w w. 17 i 18-itym, Wedle współeizesitego obrazu.

Klasztor O. O. Karmelitów bosych w Czerny z widokiem na most djabelski. Według dawnego obrazu.

"Walka o duszę kobiety w plaslycznem przedstawieniu Wł. Skoczylasa. (Vidc: „Klasztor i kobieta-"' S. Wasylciwskiego).

Św. Teresa Karmelitanka b&sa; reformatorkn Zakonu.

Kościół P. P. Karmelitanek bosych na Wesołej i brama stanowiąca pierwszą furtę klasztorną.

Klasztor P. P, Karmelitanek bosych, zasłonięty ■wysoikim murem. Przed murem klasztorna „Latarnia umarłych".

'Złota, choć iboisa, mładz
„Pazury szatana" na „Księdze Twardowskiego" w Bibljotece Jagiellońskiej
w Krakowie.

Leonard Łukaszewski, słuchacz praw U. J. w Krakowie, jako żołnierz powsta¬nia r. 1863/4; późniejszy sędzia i prezydent sądu krajowego w Krakowie.

Prof. Z. A. Helcel, przywódca obozu kleryk a In eg o na Uniwersytecie Jagiel¬lońskim w Krakowie, złożony powtórnie na łoże choroby i śmierci, zpowodu. wypadków lipcowych w r. 1869 w Krakowie, podpisuje zredagowany przez, siebie statut „Warowni Krzyża'".

Protf. Karol Gilcwski, przywódca 'Oibozu anty kleryk alnogn na U, J. i w samym Kr alkowie, — Z portretu J. Matejki.

Halabardzista (w oknie wieży Halaibairdizisila od r. 1>847.
Mar ja ckie j j do sr. 1846.


Paraf. Dr, Józef Dietl, prezydent raiasita Kratkowa. — Z portretu J. Matejki.

Wybryk oficerów węgierskich i ausita-jackich na jednej ;z sal -ibailowych ■krakowskiego obywatelstwa.

Posągi w sądzie krajowym wyższym.

Prezydent dr. Piotr Bończa Bantyjwwski.

D-r. 'Wikitor Kopff, prezydent sąniu krajowego i ebsceliencja.

Józef Wawel Louis.

Dr. Wacław baron Bildiwiński, prezydenjl sądu kirajoiweigo., ipÓźmiejszy £>rezydenl sądu krajowego wyższego i ekscellencja.

Sala rozpraw sądu kryminalnego w ratuszu krakowskim z klatką dla oskarżonego.

Nairzę-dzia toirfcur znalezione TW lochach sądu kryminalnego.

Brama sądu krajowego karnego, poprzednio kryminalnego, przy ul. Kanoniczej Nr. 176, dziś Nr. 1.


Adwokat dr. Mikołaj Zyblikiewicz, prokurator ArcyJ>ractwa Miłosierdzia, poseł .LIJI Sejm galicyjski i do Parł .mieniu Bu^trjackrego, późniejszy prezy¬dent miasta Krakowa i marszałek Wydziału krajowego w Krakowie.

Dr. Ferdynand Weigcl, koncypienl adwokacki późniejszy adwokat, prezydent miasta Krakowa, poseł na Sejm galicyjskj.


Sędzia śledczy dr. Wl. Z. Gefohandt.
(Foi['Ografja •/. późniejszych lal).

Najbardziej ponury zaułek Krakowa.
Zbieg ulicy Senackiej i KanoniCzej, siedlisko i główny punkt obserwacyjny
detektywów z widokiem na dawny sąd śledczy i kryminalny, późniejszy
sąd krajowy karny i w głębi na bramę więzienia św. Michała.

Martin Hallastra recte Marcin Hałastra.

Klasztor P. P. Karmelitanek bosych w Krakowie. Zdjęcie fotograficzne z lotu ptaka.

Odkrycie Barbary Ubryfc w jej celi wedle współczesnej ryciny.

Biskup Antoni Gałccki w ccii Barbary Ubryk.
Z lewej strony Marcin Hałastra z pochodnią w ręku, z prawej strony sędzia śledczy, obok zakonnice. W.drzwiach żoł-nierze policyjni. — Wedle współczesnej ryciny.

Zdjęcie fotograficzne z 7-mio stronicowego oryginalnego protokołu śledztwa.

Zdjęcie fotograficzne z oryginału.
Ósma stroma protokołu sądowego: odręczny plan sytuacji celi. 1) Przetorój poziomy ciemnicy Baabairy Uł>ry,k, '2) przekrój poziomy ustępu klasztornego na pięć miejsc siedzących, 3} iprzekrój piono-wy celi z zazna¬czaniem szczeliny w zamurowaliem oiknie, 4) drzwi zewnętrzne, 5} framuga
w ścianie z otworem stolco-wym.
Uwaga: Notaitika pondżej podpisu sędziego i numeracja planu nie pochodzą od sędziego, lecz od autora.

Pierwsza strona protokołu komisji sądowo lekarskiej.

Trzecia strona protokołu komisji sądowo lekarskiej.

Współczesna karykatura, przedstawiająca zakonnicę, z napisem: „Główne zadanie zakonnicy".

Tłum akademików krakowskich, kamienujący ks. Stanisława Zatęskiego 2 okrzykiem „Jezuita! Jezuita!" — Wedle współczesnej karykatury.

Kordon żołnierzy li p. p. przed kościołem i klasztorem 00- Franciszkanów.

Mateusz Wesolowski, podoficer 13 p. p., opowiadający przy bufecie u Hawelki, jak to w nocy z 24 na 25 lipca 1869 r. pierwszy zaalarmo¬wał swój pułk w koszarach okrzykiem: „Aui! Alarm! Vergatterung! W Krakowie rewolucyjo!!! Cywile sie biją!"

Michał Balucki, jako Archanioł Michał, gromi krakowski obóz konserwatywny i klerykalny.
(Fotografja z obrazu Antoniego Kozakiewicza).

Zmiana warty 13 p. p. „Krakowskich dzieci" i prezentowanie broni na starym odwachu w Krakowie, rzekomo wobee śpiewającej partji Mierostawskiego, a raczej Baluekiego, w dniu 25 lipca 1869 roku.

Klasztor O. O. Karmelitów bosych w Czerny w czasie rewizji sądowej
i policyjnej w dniu 27 lipca 1809 roku. — Na pierwszym planie dwaj
żandarmi z posterunku w Krzeszowicach.

Ogólny widok więzienia św. Michała od strony plant.
(V. „Mały Rzym" T. I. str. 111)

W oczekiwaniu pod bramą więzienną.

„Zakratowana ulica" od strony bramy więziennej.

Główna brama od strony podwórza w chwili otwarcia.

Szczyt obmurowania podziemnych drzwi prowadzą¬cych w stronę O. O. Franciszkanów. Szczyt ten znaj¬duje się dziś na podwórzu więziennem poniżej chod¬nika ul. Poselskiej.

Drugi szczyt drzwi jak na ilustracji na str. 119.

Najniższy kurytarz więzienia.

Baszta więzienna z wartownią na I pię¬trze. W kącie między wieżą a murem samego gmachu od strony ulicy Po¬selskiej miejsce ostatnich straceń.

Podziemny kurytarz w świetle magnezji.

Okienko w podziemiach więzienia.

Rzekoma dawna sala rycerska z oknem na miejsce ostatnich straceń obok wieży.

W podziemnym tunelu w świetle magnezji.

Więzień przykuty do pierście¬nia w podłodze.

„Dziesiąty Pawilon".
W południowym skrzydle o wielkiej bramie wjaz¬dowej z wartownią dla szyldwachu umieszcza¬no przeważnie więźniów politycznych. Napierw-szem piętrze byli więzieni Michał Bałucki, ge¬nerałowie Wysocki, Kraszewski i inni. Nad bramą cela przełożonej M. Wężykówny.
(Współczesna fotugr&fla)

Drugie południowe skrzydło więzienia, któ¬rego cele z wychodzącemi na południe oknami przeznaczone swego czasu dla więźniów politycznych.

Cela nr. 18 w suterenie południowego skrzydła więzienia ze sta-
lowemi pierścieniami w murach; w niej przebywali w r. 1846
M. Borelowski i P. Buzdygan.

Okienko w celi nr. 18.

Klucznik więzienny.

Karykatura przedstawiająca M. Ba-łuckiego w góralskim stroju z pieśnią na ustach „Góralu! Czy ci nie żal?" z cebrzykiem bryndzy majowej opu¬szczającego więzienie św. Michała.
Karykatura Witolda Pruszkowsfeiego.

Płaskorzeźby aniołów w dawnej kaplicy kościoła św. Michała nad bocznym ołtarzem, w późniejszem pod¬wórku więziennym i placu egzekucyj sądowych.

Austrjacka szubienica. Zdjęcie fotograficzne dokonane osobi¬ście przez autora książki na miejscu w więzieniu św. Michała za szczególnem i wyjątkowem zezwoleniem Minister¬stwa Sprawiedliwości.

x Okienko celi więziennej nr. "9.

Górna polowa celi nr. 9 z okienkiem, o podstawie równo z poziomem podwórza.

Pierwsza strona protokołu przesłuchania ks. przeora.

Jedna z następnych stron protokołu Dalszy ciąg protokołu przesłuchania
przesłuchania ks. J. Kozubskiego ks. J. Kozubskiego dnia 1 sierpnia
dnia 26 lipca 1869 r. 1869 r.

Dalszy ciąg protokołu przesłuchania ks. J. Kozubskiego dn. 1 VIII. 1869 r.
i jego podpis.

„Kasztelanka"

Modlitewnik Floriana Buzdygana

Modlitewnik z naklejonym na nim aktem nominacyjnym Rządu Naro¬dowego w Warszawie z 29 sierpnia 1863 r.

Dom Gdański.

Kościół parafialny. x wejście do zakrystji.

Hermy.

Magiczne lustro Twardowskiego.

Zamek w Pieskowej Skale. Południowe skrzydło (trzeć a część całości).

Dwór-zaścianek w Minodze. Przed dworem olbrzymia 7-metrowej wysokości „Catalpa asiatica", zwana minoskim chochołem.

Północna brama wjazdowa z napisem u góry: Anno Domini MDCLXXX Die septima merisis Augusti. Obok z prawej strony, licząc od ręki czy¬tającego, zachodni narożnik dworu. Przez bramę widać w dole staw, u góry drogę, prowadzącą na folwark w Pogorzelcach.

Stary krzyż przydrożny w Minodze. Na horyzoncie widoczne u stóp krzyża szczyty wież kościoła.


WIELKOŚĆ 24X17CM,TWARDA INTROLIGATORSKA OPRAWA
1 TOM "NOWE DZIEJE STAREGO MIASTA" - 281 STR.+8 STR. WSTĘPU
2 TOM "ZBRODNIA ANIOŁÓW /Z ZA MURÓW CELI BARBARY UBRYK/ "- 98 STR.
3 TOM "PRZEKLEŃSTWO ZŁEGO CZYNU" - 224 STR.+8 STR.WSTĘPU
4 TOM "GRZECH BARBARY UBRYK" - 144 STR+8 STR.WSTĘPU.

STAN:OKŁADKA DB-,UBYTKI W DLN.ROGACH KARTEK /UBYTKI TE SĄ UZUPEŁNIONE – NAPRAWA INTROLIGATORSKA ,STRONY SĄ POŻÓŁKŁE,NADERWANIA I UBYTKI DLN.ROGÓW NA KILKU KARTKACH,KSIĄŻKI SĄ PODNISZCZONE /CZĘSTO CZYTANE/,POZA TYM STAN W ŚRODKU OCENIAM NA DST+.

KOSZT WYSYŁKI WYNOSI 8ZŁ - PŁATNE PRZELEWEM / KOSZT ZRYCZAŁTOWANY NA TERENIE POLSKI,BEZ WZGLĘDU NA WAGĘ,ROZMIAR I ILOŚĆ KSIĄŻEK - PRZESYŁKA POLECONA PRIORYTETOWA + KOPERTA BĄBELKOWA / .

WYDAWNICTWO GEBETHNER I WOLF WARSZAWA 1936.

INFORMACJE DOTYCZĄCE REALIZACJI AUKCJI,NR KONTA BANKOWEGO ITP.ZNAJDUJĄ SIĘ NA STRONIE "O MNIE" ORAZ DOŁĄCZONE SĄ DO POWIADOMIENIA O WYGRANIU AUKCJI.

PRZED ZŁOŻENIEM OFERTY KUPNA PROSZĘ ZAPOZNAĆ SIĘ Z WARUNKAMI SPRZEDAŻY PRZEDSTAWIONYMI NA STRONIE "O MNIE"

NIE ODWOŁUJĘ OFERT KUPNA!!!

ZOBACZ INNE MOJE AUKCJE

ZOBACZ STRONĘ O MNIE